niedziela, 31 sierpnia 2014

Z dala od DOMU.

Wakacje dobiegły końca, a także dobiegł końca tygodniowy pobyt Kenzi u moich rodziców.
W czasie tego tygodnia ja podziwiałam fale Bałtyku. 
Z powodu tego, że dotarcie nad Morze odbyło się poprzez skorzystanie z usług PKP, a podróż trwała ok.12h toteż postanowiłam w tym roku łobuzice zostawić na Śląsku. 

Mrzeżyno

Oczywiście wraz z Kenzi pojechała cała wyprawka. Legowisko, kocyk, gryzaki, karma, zabawki i inne przysmaki.
Niemal jakbym dziecko wyprawiała na kolonie.

Kenzi dopiero skończyła 6 miesięcy, jest więc dość rozbrykanym i niesfornym szczeniakiem.
Martwiłam się jak moi rodzice dadzą sobie radę z taką małą czarna diablicą.
Oczywiście już po kilku godzinach dzwoniłam jak ma się młoda i jak oni sobie radzą, jakby miało to coś zmienić.

Okazało się, że dziewczyna jest dość „sprzedajna”.
Mama co rusz dawała jej jakieś pyszności, których Kenzi nie ma w swojej codziennej diecie, przez co psina upatrzyła sobie ją na ulubienice swojego tymczasowego domu.
Pierwsza noc, też przebiegła bez większych problemów. Miała swoje legowisko plus moją koszulkę, więc praktycznie całą noc przespała spokojnie.

Największy problem jak się okazało, a o którym nawet nie pomyślałam na początku było, podobno, straszne ciągnięcie smyczy przez Kenzi na spacerach.
Być może to nowe otoczenie, wiele nowych zapachów to spowodowało, albo stwierdziła, że skoro ktoś inny trzyma smycz to może sobie pozwolić na „więcej”.
Na osiedlu, na którym mieszkamy zdarza się jej ciągnąć ale są to raczej sporadyczne „wpadki”.

Podsumowując. Dobre przygotowanie psiska do pozostawienia go bez opiekuna w obcym miejscu to już więcej niż połowa sukcesu.  Gdyby nie rzeczy, które Kenzi znała i pachniały domem na pewno tak szybko nie zaaklimatyzowałaby się w nowym miejscu.

Po drugie jeśli zostawiacie psa u rodziców, którzy twierdzą że was pies jest za chudy nastawcie się, że po tygodniu zastaniecie bardziej zaokrąglonego pupila,  który reaguje na najmniejszy szelest dobiegający z kuchni.

Na pewno nie raz jeszcze będę ją musiała wysłać na krótki pobyt do rodziców, ale jedno jest pewne przyszły urlop spędzimy już razem.

Kenzi z Pimpkiem (swoim ulubionym pluszakiem).

2 komentarze:

  1. Moja mama uwielbia dokarmiać mi psa - ciągle tylko rzuca jej mięso, kiełbasy, odrywa "kawałeczek" kanapki, kiedy je. Tato jest nie lepszy - rano, kiedy jeszcze śpię potrafi ją karmić chlebem z nutellą...
    Sucz ma swoją dietę, nie przestrzegamy jej jakoś szczególnie rygorystycznie, ale ludzkiego żarcia nie dostaje i mieści też ograniczoną ilość. W związku z tym zdarzyło jej się chorować po wizytach "U babci" - dopiero po tym mama zaczęła pytać mnie o to, czy może jej cokolwiek wrzucić do miski (w końcu zaczęła pytać !).
    Pozdrawiamy, Asia i Bona
    http://piesoswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiedziałam, że jak tylko spuszczę ją z oko to zaraz jej będą serwować jakieś przysmaki dlatego ograniczyłam się do powiedzenia im, że skoro i tak już będą ją dokarmiać to niech wykluczą z tej listy potencjalnych przysmaków czekoladę, winogron, cebule, ziemniaki, więc generalnie młoda wróciła zadowolona i okrąglejsza :P

      Usuń