Bilans dzisiejszego porannego spaceru to: Dwie kromki chleba
z niewiadomą zawartością i prawie połknięta kość z kurczaka.
Kenzi jest wielką fanką stołowania się poza domem.
Ze wszystkich
problemów jakie mogłabym przy jej wychowaniu wymienić, ten jest najgorszy ze
wszystkich.
Codziennie nad tym pracujemy, ale na razie postępy są bardzo
małe.
Sam fakt, znalezienia czegoś zjadliwego jest dla niej
wystarczająco atrakcyjny.
Resztki obiadów i chleba występującego w każdej możliwej
postaci jest na moim osiedlu widokiem normalnym. Zresztą osobiście widziałam
dwie panie, które nie bacząc na nic z wielką pasją wysypywały chleb poza swoje
balkony.
Zastanawiam się…
Co powoduje tymi wszystkimi ludźmi tak beztrosko
pozbawiającymi się resztek przez okna?
Dobre serce?
Dla mnie to chyba jednak bezmyślność.
Rozumie, że jedzenia się nie marnuje. Tak uczono nas od
dziecka, ale uczona nas też, że się go nie wyrzuca.
Chcą nakarmić gołębie? To chyba jednak nie chlebem, a już na
pewno nie kośćmi tylko pszenicą.
Jednocześnie nie zdają sobie te osoby sprawy, że to nie jest
tylko mój problem z niesfornym szczeniakiem, ale tak naprawdę problem całego
osiedla. Po prostu taka ilość resztek zachęca szczury do gnieżdżenia się blisko
osiedli ludzkich.
Tego, te dwie panie wyrzucające chleb pewnie już by nie
chciały, chociaż to też zwierze.
Hasło na dziś: Trochę rozsądku drodzy mieszkańcy osiedli.
A dla posiadaczy pupili…tylko spokój nas uratuje :D
U nas jest podobnie, sa osoby wyrzucajace tudzież dokarmiajace, na szczęście jednak nic nie ląduje w Pysiowym brzuchu, bo ku mojemu zadowoleniu, resztki balkonowe Klara obrzuca jedynie spojrzeniem :D
OdpowiedzUsuńNiestety u nas ten sam problem. Niedługo spróbuję jeszcze z dyskami Fishera, może w końcu uda mi się oduczyć sucz zjadania śmieci...
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy, Asia i Bona
http://piesoswiat.blogspot.com/