środa, 6 sierpnia 2014

"Aleja Kupna"


Kenzi jest moim drugim psem, ale pierwszym w tzw. dorosłym życiu.
Dopóki nie zamieszkała w moim mieszkaniu, nie zdawałam sobie sprawy jak wielka jest psia społeczność na naszym blokowisku.
Co za tym idzie, zaczęłam zwracać uwagę na rzeczy, które do tej pory działy się gdzieś obok mnie.

Wędrując po osiedlowych alejkach i pobliskich skwerach nie spodziewałam spotkać się tak wielkiej ilości psiej obecności.
Jedną z alejek, dobrze osłoniętą drzewami z obu stron, ochrzciłam mianem „Alei Kupnej”, gdyż może się ona pochwalić, nie spotykanym w innych częściach spacerowych tras, mało zachęcającym do oglądania zbiorem.
Zastanawiając się nad tym, jednocześnie uważając by nie zabrać na bucie jakiejś „pamiątki”, doszłam do następujących spostrzeżeń.


Po pierwsze: Kultura – niestety, nasze społeczeństwo nie jest nauczone dbania o własną przestrzeń życiową. Posprzątanie po swoim pupilu nie zajmuje, ani dużo czasu, ani energii. Wystarczą tylko chęci.
Zresztą o wiele przyjemniejszy byłby spacer bez uważania na każdy krok.

Po drugie:  Zarządzający – nie dostrzegają problemu lub nie chcą go dostrzec.
Nie każę władzą miejskim, czy spółdzielni mieszkaniowej wydawać właścicielom psów woreczków na kupy. Wystarczy większa ilość koszy.
Nie wiem czy jest tak u was, ale ja musze czasem przejść naprawdę długi odcinek drogi, by dostrzec do najbliższego kosza, by pozbyć się pakunku.
Mała liczba koszy może po prostu zniechęcać właścicieli przed sprzątaniem po podopiecznych.

Po trzecie: Koło się zamyka – dwa tygodnie temu wybrałam się z Kenzi na spacer, zobaczyć odremontowane kąpielisko miejskie. W całym kompleksie znajduje się nie tylko basem, ale i miejsce np. do ćwiczeń na powietrzu, wypoczynku pod chmurką, czy wypicia czegoś pod parasolami.
Niestety, już z daleka widać było tabliczkę informującą o zakazie wprowadzenia zwierząt.
Przed wejściem znajdował się duży trawnik, na nim para rozłożona na kocu z buldogiem.


,

Pewnie administracja kąpieliska postanowiła, o nie wpuszczaniu zwierząt ze względu na plagę kup w każdej części miasta.
A wystarczyłoby kilka koszy czy oddzielna strefa dla mieszkańców z psami.

Nie potrzeba wiele. Trochę chęci oraz zrozumienia po stronie jednych i drugich. 




3 komentarze:

  1. piękne zdjęcia robisz, a co do kup to ja do niektórych parków już nie uczęszczam i to nie z powodu psich kup, a iestety ludzkich :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedawno pisałam o tym u siebie :-P
    Pozdrawiamy, Asia i Bona
    http://piesoswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas jest jedno miejsce, które nazywam wychodkiem. Zboczysz tam ze ścieżki w bok i masz gwarantowane, że wdepniesz w kupę.

    OdpowiedzUsuń